Przejdź do głównej zawartości

Dwór w Nienadowej. Spojrzenie w przeszłość

Dwór w Nienadowej.
Spojrzenie w przeszłość
Nienadowa leży w gminie Dubiecko w Powiecie Przemyskim na trasie Przemyśl - Dynów. Do dworu dojedziemy skręcając na skrzyżowaniu w Nienadowej w kierunku Birczy. Po przejechaniu około 100 metrów zauważymy zabudowania dworu.
Dwór Dembińskich
O dawnych właścicielach Nienadowej autorzy „Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego” piszą: „(...) w roku 1588 odstąpił ją Stanisław Stadnicki w zamian za Łańcut Annie Pileckiej, po niej prawem następstwa przeszła ona na Sienińskich, a potem dzierżawili ją Derszniakowie, Krasiccy i Dembińscy”. 
W rękach rodziny Dembińskich Nienadowa znalazła się w 1726 roku. Istniejący stary drewniany dwór obronny z murowanymi po- noć piwnicami rozebrał mąż Eleonory Bardeleben, Antoni Dembiński (o cer insurekcji kościuszkowskiej). Jak się wydaje wspomniane piwnice są najstarszym reliktem założenia dworskiego z XVII w., będącym siedzibą wybudowaną z inicjatywy Dubrawskich. Antoniego Dembińskiego uważa się za twórcę zachowanego do dzisiaj założenia dworskiego. W miejscu starego wybudował on po 1809 r. nową murowaną rezydencję wg. projektu Christiana Piotra Aingera. Nowy dwór charakteryzował się czystym, modnym ówcześnie klasycystycznym charakterem. Generalnemu przekształceniu poddano też całe ówczesne założenie. W miejsce dawnego ogrodu geometrycznego założono park krajobrazowy. Dojazd do rezydencji biegł jak dzisiaj, od starego traktu Dynów - Przemyśl. Obsadzono go dębową aleją, a samą bramę wjazdową ujęto dwoma niewielkimi budynkami - dozorcówkami. Natomiast na północny zachód od założenia rezydencjonalnego zlokalizowano zabudowania folwarczne, wówczas jeszcze drewniane. 
Zaś w części północno wschodniej usytuowano dwa stawy hodowlane połączone młynówką z zespołem drewnianych budynków młyna. K. Niedobitowski w artykule „Dwory nad Sanem” drukowanym w latach trzydziestych w „Kurierze Naukowo - Literackim” następująco pisał o dworze w Nienadowej: „W jednej z dolin, zasłonięta od wiatrów falistemi pagórkami leży stara miejscowość Nienadowa. Należała ona w r.1563 do Stanisława Mateusza, który umierając zostawił sześciu synów. Z nich Stanisław później „Diabłem Łańcuckim” nazwany, otrzymał w dziale między innem wsiami także Nienadowę. Jednakże w kilkadziesiąt lat później w XVII wieku dostała się ona Dembińskim, z których pochodzi współczesna właścicielka Nienadowej hr. Mycielska. Widoczny już z daleka dwór, obramowany zielenią ogrodu, datuje się z miłej epoki napoleońskiej. To też powstały w r. 1809 dwór nienadowski otrzymał ganek z czterema kolumnami. 
Na jego frontonie umieszczono, dawnym zwyczajem tablicę z cytatem wyjętym z „Georgik” Vergilego: „Et guies secura et nescia fallere vita, Dives opum variarum non absunt. Dwór w Niemadowej należy do siedzib, gdzie w każdym kroku widać troskliwość o estetykę. Mówią o tem stylowe budynki gospodarcze i administracyjne. Dwór okrąża park, złożony ze starych rozłożystych drzew. Dalszym motywem dekoracyjnym, często w dworach spotykanym jest duża sadzawka ze zwisającymi nad nią wierzbami, mająca swe rozgałęzienia w całym ogrodzie. Przerzucone prze nią mostki łukowe o brzozowych poręczach pozwalają swobodnie się poruszać po całym obszarze i zejść aż nad brzeg Sanu”.
Wspomniane w powyższym tekście Geograki Wergiliusza przetłumaczył w 1954 r. Adam Jarema autor książki „Moja Ziemia Dubiecka” . Czytamy w niej:” przy wejściu głównym, nad portykiem na wysokości około 10 metrów na marmurowej płycie znajdował się napis w języku łacińskim, który w polskim tłumaczeniu oznaczał: Dzień tu spokojny, życie sprawiedliwe, bogactwo wrażeń, obfitość w wypoczynku w majątku. Groty i stawy nad żywą wodą, świeżość chłodnych powiewów. Porykiwanie bydła i łagodne sny pod drzewem bez końca”. Jak wyjaśnia w swej książce Adam Jarema werset umieszczony nad portykiem pochodzi z utworu Georgica, poematu w 4 księgach, napisanego w latach 37-33 p,n.e. przez Wergiliusza (Publius Vergilius Maro) - epika rzymskiego. Tytuł utworu pochodzi z języka greckiego (georgikos - rolniczy). Georgiki miały naśladować znane już w starożytnej Grecji utwory poetyckie o charakterze opisowo - dydaktycznym, poświęcone pracy rolnika i życiu wsi. Napis przy wejściu głównym do dworu świadczył, zdanie autora, o dużej znajomości kultury klasycznej rodziny Dembińskich. Na dworach Ziemi Przemyskiej rzadko tablice umieszczano. Była to nowość w Polsce, ale bogate rody w Europie miały taki zwyczaj już w wieku XVIII. Żoną Antoniego Dembińskiego, jak już wspomniano, była Eleonora, córka generała pruskiego Bartelebena, wychowanica księżnej generałowej Czartoryskiej z Puław. O wieloletnich związkach Nienadowej z Puławami Czartoryskich świadczy fakt przebywania we dworze nad Sanem w latach 1806 - 1813 guwernera Karola Perrota, którego wcześniej sprowadził książę Czartoryski z Warszawy do Puław. Po śmierci Antoniego Dembińskiego w 1842 r. Nienadową dziedziczy syn Eustachy. Dwóch jego braci: Konstanty i Gustaw zmarło w latach trzydziestych XIX w. Jak pisze w swych pamiętnikach Ksawery Prek mieszkający w pobliskim Nozdrzcu, „Eustachy objąwszy po zgonie ojca Nienadową, oczyścił ją z pomocą Czartoryskich z długu. Dembińscy związani węzłem klienteli z Czar- toryskimi do zgonu księcia generała spędzali sezony zimowe w Sieniawie, gdzie dzieci (ich) jednakowej doznawali podczas zimy edukacji”.
Należy dodać fakt, iż lata chłopięce na dworze w Nienadowej, u swego dziadka Jana Nepomucena Dembińskiego spędził przyszły komediopisarz Aleksander Fredro. W autobiografcznej powieści „Trzy po trzy” tak wspominał swój pobyt: „... w nocy o świetle księżyca i w majowej pogodzie tysiąc osiemset dziewiątego ruszyliśmy w dalszą drogę do Nienadowej, do brata pana Wojciecha, pana Antoniego Dembińskiego, byłego o cera z kościuszkowskich czasów. Nienadowa, taka jaka była, aczkolwiek zamglona, została lubym dla mnie wspomnieniem. W Nienadowej, majętności (Dębińskich) ojca mojej matki, mieszkali niegdyś rodzice moi... Nie było już wprawdzie murowanego mostu przed bramą na szuwarem zarośniętej fosie - nie było w środku dziedzińca kompasu, nie było wkoło niego ostrzyżonego agrestu, ani też w grabowym szpalerze kamiennego Kupidynka z urną pod pachą, ale był jeszcze dom duży, drewniany, o czterech kolumnach, o dwóch korytarzach, z których jeden na lewo wiódł do biblioteki, drugi do o cyn i do sklepionego skarbca... Nie ma już kaplicy w Nienadowej... Dom nowy...” (Trzy po trzy). Jak się domyślamy wspomniany przez Fredrę „nowy dom” to ten wzniesiony przez jego wuja Antoniego Dembińskiego. Do Nienadowej autor „Zemsty” i „Ślubów panieńskich” wracał też w wierszu „Ach, któż na widok...”.
Dwór to nie jedynie budynek, zabudowania gospodarcze, i właściciele. To też poddani pracujący w ich dobrach. O ich obowiązkach dowiemy się z pew-bać. Rzepę suszyć, z świeżej Rzepy Półmiarek i dobrze osuszonej Półmiarek jeden oddać. Krupy jęczmienne i Tatarczane Proste obwarzane Proso i Jagły podług Proby Dworskiej robić na Dworską potrzebę kolejno powinni. Gdyby zaś który Kmieć lub Ćwiertnik Prosa nie opychał i Rzepy nie suszył tedy za nieopychanie Prosa i nie suszenie Rzepy sztuk dwie prząść powinien. Wartę przy Dworze, Szpiklerzu, Gumnach, Oborze, Stajniach, Folwarku, Browarze, Kuchni, Karczmach, u Kóp zboża w polu i gdzie potrzeba tenże kolejno przyłączając chałupników odbywać powinni. Na Szarwarki do przebierania Przekop i do Młynów potrzeby wychodzić tudzież Drogi reperować bez dnia Pańszczyzny powinni. Sprzężaj gdyby któremu Kmieciowi ze Dworu dano powinien go podług Taxy zapłacić.
Tkacze wszyscy wiele ich jest na Gruncie powinni Warsztatowego każdy z nich osobno Płótna Konopne- go Półsetek jeden, a zgrzebnego drugi wyrobić do której roboty z dawności zwykło im się dawać z Szpiklerza na obmastkę czyli szlichtę po Miarce zboża odymnego, jeżeliby in super nad Warsztatowe było Płócien do robienia to ze Skarbu Pańskiego płacić im należy od konopnego Półsetka zł 1 gr 15 od zgrzebnego Półsetka zł 1. Każdy zaś łsetek powinien trzymać łokci 50. Atoli Gromada Nienadowska wraz z Gromadą Huciańską bierze Beczek 225 za którą do skarbu płacą po 6 zł za Beczkę, jeździć zaś po tą Sól do żupy, gdzie kupiona będzie po- winna za Pańskie. Kur spaśnych Gromada Nienadowska i Huciańska daje podług rewizji, która corocznie bywa na wiosnę Plusminus.
Komornicy Nienadowscy i Huciańscy także Ci którzy Swoje chałupki mają bez ogrodów, jako też i Ci którzy u Poddanych komorą mieszkają powinni robić jeden dzień w Tydzień zacząwszy od Świętego Wojciecha aż do Świętego Marcina a zimą każdy sztukę jedną prząść, których corocznie Wójt Prawny z Przysiężnymi spisać powinni i podać do tabeli”. 
Dwór Mycielskich
Po 1893 r. Drogą mariażu z Marią Dembińską właścicielem posiadłości został hr. Stanisław Mycielski h. Dołęga. Nowy właściciel dał się poznać jako znakomity gospodarz, co w powiązaniu z dobrą koniunkturą gospodarczą tego okresu, pozwoliło na znaczną rozbudowę zespołu, której to zawdzięczamy zachowane do dzisiaj budynki dawnego folwarku. Do największych inwestycji budowlanych Stanisława Mycielskiego na przełomie XIX/XX wieku należy zaliczyć generalny remont jaki przeprowadzono we dworze, oraz w o cynie, do kordegardy (jeszcze parterowej) dobudowano portyk. Natomiast na miejscu dawnych drewnianych budynków folwarcznych wybudowano wybudowano murowane budynki gospodarczo m.in. budynki dwóch dozorcówek, wozowni, spichlerza, obór. W 1905 r. Wybudowano młyn parowy, a w 1908 r. budynek gorzelni. Powstały również obiekty do dzisiaj niezachowane: tartak turbinowy, elektrownia, mleczarnia. Niestety świetność majątku nie trwała długo, prze- rwała go I wojna światowa, kiedy to większość budynków folwarcznych została spalona. Odbudowano je w latach 20. XX w. W okresie międzywojennym majętność składała się z 335 ha roli, 23 ha łąk, 5 ha ogrodów, 13 ha pastwisk, 452 ha lasów. W okresie 20 - lecia międzywojennego Nienadowa była prężnym ośrodkiem działalności ruchu ludowego. Szczególnie dramatyczny przebieg miał tutaj strajk chłopski w sierpniu 1937 r. Zakończył się on interwencją policji, zaś Nienadowa, pobliska Iskań, podobnie jak Harta k. Dynowa były często wymieniane w raportach władz wojskowych, meldunkach policji i sprawozdaniach miejscowej administracji. Idee ruchu ludowego mocno oddziaływały wówczas na znaczną część mieszkańców Nienadowej, którzy tworzyli dość dużą grupę tzw. Małorolnych i bezrolnych. Podstawowym źródłem dodatkowego zarobkowania był miejscowy dwór i podobne posiadłości w okolicy. Za dniówkę ciężkiej pracy w polu płacono 80 groszy, podczas gdy np. 1 kg cukru kosztował 1 zł, zaś 1 kg żytniego chleba 30 groszy, a za 1 kg mąki pszennej trzeba było zapłacić 40 groszy. Wielu mieszkańców migrowało za pracą poza granice Polski.
II wojna światowa - czas okupacji
Ludwik Mycielski autor książki „mój szary różaniec”, który spędził we dworze część swego dzieciństwa w pierwszych latach II wojny światowej wspomina: „ (...) Rodzice i mój najstarszy brat, Hieronim - jak również siostra Anna - opowiadają, że 17 września 1939 urato- wali mnie i moją o rok starsza siostrę Marię-Ludwikę z ukraińskiego pogromu. - ...i uciekaliśmy z Borynicz na koniach, w nocy, na Zachód (...). Życie nam uratowali dobrzy sąsiedzi z wioski Borynicze, Ukraińcy. Zauważyli, jak się zbliżają banderowskie bojówki. Pamiętamy więc przy naszym wieczornym pacierzu o Handzi Somek i jej mężu, Onimie. Podczas konnej ucieczki, w Humeńcu, dała nam się napić mleka Helena Bogacz. Za nią też się modlimy, kiedy odmawiamy różaniec {ale różaniec od- mawiamy rzadko, bo dla dzieci trwa za długo}. Wiem, że po przeprawie przez wezbrany San... mimo że strzelali do nas ustawieni z drugiej strony Niemcy dotarliśmy do odległej o 150 km od Borynicz Nienadowej. Dalej wspomina autor: W Nienadowej, we wrześniu i październiku 1939 r. byłem poważnie chory na krwawą dezynterię. Mama w prze- pływie rozpaczy, ponieważ nie było polskich lekarzy, poszła do lekarza Wehrmachtu. Natrała na Austriaka nazwiskiem Hans Neuner i nocami przy mnie siedział - i zdołał mnie odratować. Pomogła mu w tym siostra Irena z oletowym sznurem - „franciszkanka Rodziny Maryi” wypisane przez doktora Hansa Neunera recepty dla mnie, z braku aptek nigdy nie zostały wykorzystane. W lipcu 1940 - na gazonie nienadowskiego dworu podszedłem do niemieckiego o cera i ... przytuliłem się do niego. Wieczorem przekazał mojemu ojcu list, wpisany w tekst hitlerowskiej gazety. Prosił żeby mój ojciec jego słowa przepisał i przekazał mi kiedyś, jak podrosnę. Samą gazetę z moim pismem proszę zaraz spalić - dodał. Tak też mój ojciec zrobił.
Siedzę wśród cichej rozkoszy, Przeciągam członki znużone,
Tuż obok stworzonko małe:
Ufnie uśmiecha się do mnie, 
Złote włosy rozgarnia,
Podmuch letniego wiatru,
Jakże na ciebie patrzeć cudownie! 
Dlaczego nie nazwać cię moim? 
Ale nie: muszę odejść.
Myśli te trzeba odcinać!
Tak... dzień za dniem mija.
Tęsknota nie ma granic.
Kiedyż się skończy ta hańba?
Składam do modlitwy me dłonie.
Mój ojciec dobrze zapamiętał tego oficera. Nazywał się Rudolf Tiede. Odnaleźć autora tego „pierwszego listu do mnie” nigdy mi się nie udało. Niemieckie słowa mama przykleiła na odwrocie obrazu Madonny Rafaela i tak obraz ten - z ukrytym skarbem - stał się mój. Ponieważ rodzicom zaczął się „palić grunt pod nogami”, w połowie grudnia uciekliśmy do domu rodzinnego mojej matki - do Platerów w Białaczowie, koło Końskich. Tu spędziliśmy święta Bożego Narodzenia. Pałac był wychłodzony. Zima ciężka. Opał zarekwirował Liegenschaft. Był ataki głód, że musieliśmy wrócić do Nienadowej. Lata 1941-42 spędziliśmy znowu w Białaczowie, gdzie rządziła podówczas okrutna volksdeutscherka Wiktoria. Głód, chłód i wszystko to co się z tym wiąże... Mama sprzedawała ciasteczka na ulicach Opoczna, dzięki czemu mogła się odbyć Pierwsza Komunia mojego starszego rodzeństwa. Ojciec w tym czasie jest w Nienadowej. Zwolnił się tam etat leśniczego, po panu Sychorze. Stamtąd udaje mu się przysłać paczkę z kaszą. Wreszcie prosi byśmy do niego przyjechali, gdyż „zrobiło się nieco lżej. Niemcy popuścili: ruszyli na Rosję. 
Ze Lwowa przedostały się już do Nienadowej Bancia (żona Stanisława Mycielskiego z Borynicz), Marylka i Ofka (matka mojego ojca i dwie siostry). W Nienadowej dwór zajęty jest przez wojsko. Ciśniemy się w dwóch pokoikach o cyny z kilkoma innymi ludźmi: jest w śród nich dwój- ka dowódców AK: Staszek i Hanka Stal. Jesienią 1943 r. Mój ojciec został osadzony w przemyskim więzieniu. Bez- pośrednim powodem jego uwięzienia było oskarżenie o pomoc świadczoną żydowskim dzieciom. 10 stycznia 1944 r. Urodził się mój młodszy brat, Jacek. To wydarzenie w mojej pamięci łączy się z widokiem zakładania tatusiowi kajdanków i z pchaniem go do zakratowanego samochodu. Nasz ojciec jest więc znów w więzieniu. Tym razem „Na Zamku” w Rzeszowie. Powodem uwięzienia był udział w wywiezieniu z nienadowskiej gorzelni broni i amunicji niemieckiej przez przebranych za żołnierzy Wermachtu polskich żołnierzy AK...”[2 marca 1942 r. Żołnierze AK do- konali udanej akcji, konfiskując niemieckim hitlerowcom broń złożoną w gorzelni dworskiej].
Inne wspomnienie autora książki dotyczy okresu późniejszego, kwietnia 1949 r. i pobliskiego Dubiecka, gdzie mały Ludwik uczęszczał do szkoły podstawowej:” (...) Jestem w piątej klasie. Ale chłopcy z siódmej są mocniejsi. We czterech zawlekli mnie za ustęp i tam mnie bili i kopali. Przyleciał wtedy na szczęście pan dyrektor Wójcik i mnie wyratował. A to oczywiście mojej siostrze.... Siedzę w klasie i płaczę. Boli mnie strasznie. Siedzę i nie mogę siedzieć. A na tablicy jest napisane „hrabia co psy obrabia”. To oni - z siódmej - tak napisali!. Wchodzi na polski Pani Kozakówna. Ściera gąbką napis. Odwraca się do klasy i długo na nas patrzy. Potem kaligrafuje ogromnie, na całą klasę HRABIA. - Dzieci przypatrzcie się i zapamiętajcie: tak się pisze „hrabia” - przez samo „h”. I to jeszcze zapamiętajcie: Staś jest hrabią dlatego, że Pan z Nienadowej wydał z gorzelni naszym partyzantom arsenał niemieckiej broni i całą amunicję (spytajcie każdy swojego tatusia. O tym dzisiaj wie każdy):i dlatego, że Pana Hrabiego chcieli hitlerowcy w więzieniu zabić... 
Jest tak dlatego, że Stasia przodkowie oddawali życie w wojnach i powstaniach. A wiecie po co? Żebyście wy żyli, żebyście wy mogli spokojnie się uczyć. Czy mnie rozumiecie?. Pani Kozakówna nie chodzi do kościoła. A taka: taka kochana. Ona jest lepsza od wszystkich (...). [Od redakcji: „Staś” to przybrane imię Ludwika, któremu rodzice nakazali z lęku przed bolszewikami, aby przedstawiał się „Staś Mydelski”, wspomnianego zaś lekarza autorowi udało się odnaleźć. Kogo zainspirowaliśmy tą historią polecamy jej dalszą lekturę na łamach książki „Mój szary różaniec” Ludwika Mycielskiego, wydaną staraniem Wydawnictwa Sióstr Loretanek w 2003 r.
Dwór w okresie PRL
Po zakończeniu II wojny światowej wprowadzając zmiany ustrojowe w Nienadowej przystąpiono parcelacji majątku. Zgodnie z ”wykazem nabywców rolnych z parcelacji tej miejscowości”, rozdzielono między służbę folwarczną, bezrolnych i małorolnych znaczną część ziemi. Prace związane z parcelacją zostały ukończone 4 grudnia 1944 r. Pozostałą tak zwaną resztówkę o powierzchni 106 ha wraz z parkiem, dworem, zabudowaniami gospodarskimi, o cyną, czworakami, gorzelnią, młynem, tartakiem i elektrownią wodną przeznaczono na potrze- by przyszłej szkoły rolniczej. W 1945 r. Wydzieloną pod szkołę resztówkę przejął Urząd Ziemski. W dotychczasowych pomieszczeniach dworskich opuszczonych przez dawnych właścicieli, zamieszkało kilka rodzin uchodzących z kresów wschodnich i sąsiednich wsi przed terrorystyczna działalnością skrajnych nacjonalistów ukraińskich, m.im. ze spalonej przez UPA pobliskiej Tarnawki. Adam Jarema, autor książki „Moja Ziemia Dubiecka” wspomina o parcelacji majątku Mycielskich: „W marcu 1945 r. Przybyła delegacja z Przemyśla i rozpoczęła dzielenie ziemi „na pańskim”. Sołtys i z komitetu przygotowywali listę chętnych na ziemię. Podział ten traktowano początkowo jak utopię. Nikt nie był przy- gotowany do takich prezentów. Dotąd były spory o miedzę, a teraz dają dobrą ziemię za darmo. Kto się zgłosił ten otrzymał. Babcia i mama nie zgłosiły się po ziemię... Majątek Mycielskich, tzw. dwór, zaliczany był do gospodarstw wzorowych. Trudno było tu o pracę dla robotników najemnych. Uprawiano ziemię przy po- mocy koni. Obornik pozyskiwano z hodowli krów. Młyn i tartak napędzane były energią spadającej na koło na- pędowe wody. Rozumowano ekologicznie. 
Następnie była maszyna parowa. Przy drodze do Dubiecka pola obsiewano zbożem. Uprawa buraków cukrowych dawała zyski (...) Przed rokiem 1939 zakupiono ciągnik rolniczy, pierwszy na ziemi dubieckiej (...) Mieszkańcy którzy otrzymali ziemię z parcelacji, nie wierzyli w realność ustawy. Traktowali to jako coś przejściowego. Było dużym przeżyciem dla stałych pracowników we dworze, fornali, gdy w roku 1945 właściciele opuścili majątek. Władze zorganizowały we dworze szkołę rolniczą. W sali reprezentacyjnej urządzono stałą wystawę części i podzespołów ciągników rolniczych produkcji radzieckiej... Dnia 15.07.1947 r. we dworze Mycielskich wojsko zorganizowało areszt dla schwytanych Ukraińców. Wtedy widziałem pierwszy raz członków UPA, oraz ich broń produkcji niemieckiej”. Tyle autor Jarema. 17 października 1947 r. Rozpoczęto pracę dydaktyczno-wychowawczą z 45 uczennicami w Gminnej Szkole Rolniczej. W latach 1953-56 Szkoła Rolnicza prowadziła na terenie podworskim szeroko zakrojone prace inwestycyjne i modernizacyjne. 
W 1977r. część rezydencjonalną dworu przejęło Ministerstwo Kultury i Sztuki, planując umieszczenie tu domu pracy twórczej. Zamysły te nie doszły do skutku, a od 1989 r. Założenie dworskie jest własnością Fabryki Urządzeń Mechanicznych Kamax S.A. w Kańczudze. W tym czasie rozpoczynają się prace remontowe. Budynek kordegardy zaadaptowany zostaje na mieszkanie i biura. Pozostałe budynki są niestety do dzisiaj nieużytkowane. Dwór w stanie przerwanego na początku lat 90. remontu stoi pusty, oficyna w złym stanie wymagająca podjęcia pilnych prac remontowych. Budynki dawnego folwarku w większości użytkowane są przez Zespół Szkół Rolniczych, częściowo pozostają własnością prywatną. Niestety w odróżnieniu od pobliskiego zamku w Dubiecku dwór w Nienadowej nadal czeka na powrót do swojej świetności. Ludwik Mycielski w książce „mój szary różaniec” tak opisuje starania dotyczące odzyskania dworu: „(...) Aktualnie w roku 2003 - Nienadowa winna stanowić własność mojej siostry Marii Ludwiki Mycielskiej oraz córki naszego stryja Feliksa, Teresy Mycielskiej-Chłapowskiej. Stale obowiązujące jeszcze prawa PRL-u nie dozwalają im jednak -jak dotąd - przejąć zrabowanej i zdemolowanej przez komunę rodzinnej własności. Nie udaje się także naszej rodzinie uzyskać jakiegokolwiek odszkodowania za dwór w Nienadowej. Po latach starań, po kolejnym odwołaniu się w dniu 4 października 2002 r. do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Biuro Nadzoru Mienia (co za ironia!) z siedzibą w Kańczudze 22 maja 2003 r. ogłosiło w Gazecie Wyborczej przetarg na zakup (od Kamaxu!) dworu w Nienadowej. Na moje uwagi w tej sprawie nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. 3 czerwca 2003 r. Teresa Mycielska-Chłapowska złożyła w Naczelnym Sądzie Administracyjnym kolejny protest, a do Kamaxu uwagę o nieprawidłowości postępowania w warunkach toczącej się sprawy”. Jak wygląda dzisiaj sytuacja prawna spadkobierców? Nie wiemy. Dwór stoi pusty i niszczeje.

                                                                        Janusz Dachnowicz
Przy przygotowaniu tekstu korzystano:
Adam Jarema „Moja Ziemia Dubiecka”; Krzysztof Ruszel „Sprawy chłopskie przed sądem dominialnym w Nienadowej w latach 1806 - 1843, www.zabytki-podkarpacie.pl; www.zamek.dubiecko.com, Ludwik Mycielski „Mój szary różaniec” Wydawnictwo Sióstr Loretanek 2003r. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dwór w Hadlach Szklarskich - Spojrzenie w przeszłość.

Usytuowany w Powiecie Przeworskim, w gminie Jawornik Polski. Leży nad rzeką Mleczką.  Z kart historii dworu.  Został zbudowany na przełomie XIX i XX wieku. Usytuowany z dala od wsi. Obiekt murowany o rozbudowanej bryle, położony w obrębie ogrodów krajobrazowych. Rozplanowane one zostały w wieku XVIII i przebudowane na przełomie XIX/XX w. Zachowane są również założenia ziemne o charakterze obronnym.

Zamek w Węgierce. Spojrzenie w przeszłość.

Węgierka położona jest około 15 km od Jarosławia, przed Pruchnikiem.   Coraz bardziej ruchliwa droga w Bieszczady i ciekawa rzeźba terenu (okoliczne wzniesienia porośnięte pięknymi bukowo-jodłowymi lasami) przyciągają turystów. Dojechać możemy samochodem kub autobusem z Jarosławia w kierunku Pruchnika, także z Przemyśla przez Żurawicę. Warto też dotrzeć do zamku rowerem. Ruiny zamku znajdują się w pobliżu szosy, za skrzyżowaniem dróg: Jarosław, Żurawica, Pruchnik, nad niewielkim potokiem stanowiącym dopływ rzeki Mleczki. W lecie ruiny zamku zasłania gęsto porośnięta zieleń,   gdzie w oddali zobaczymy majestatyczne mury kamiennej baszty.