Przejdź do głównej zawartości

„Nic nie jest w porządku. Wołyń – moja rodzinna historia”. Krzesimir Dębski w Przemyślu.

13 marca w Przemyskiej Bibliotece Publicznej im. Ignacego Krasickiego z inicjatywy Mirosława Majkowkiego odbyło się spotkanie z Krzesimirem Dębskim. Niezwykły gość,  to nie tylko kompozytor, dyrygent, skrzypek jazzowy, aranżer i producent muzyczny, ale także autor książki. Przedmiotem spotkania była prezentacja niedawno wydanej publikacji: „Nic nie jest w porządku. Wołyń – moja rodzinna historia”.

Od lewej Krzesimir Dębski, dr Lucjan Fac, Mirosław Majkowski

Przemyślanie dopisali, sala w bibliotece była wypełniona po brzegi. Spotkanie z zacnym gościem z wdziękiem poprowadził historyk, dr Lucjan Fac, wykazując się niezwykłą wiedzą dotyczącą treści książki napisanej przez Krzesimira Dębskiego, ale też niuansów historycznych dotyczących Ukrainy. Zanim rozpoczął gość, dla kompozytora zaśpiewała Małgorzata Świetlicka.
Rozpoczynając spotkanie Krzesimir Dębski podziękował Mirosławowi Majkowskiemu prezesowi PSRH „X D.O.K.” za widowisko „Nie o zemstę lecz o pamięć wołają ofiary” zorganizowaną w 2013 r. w Radymnie. Przypomnieć należy, że ukazywała ona w artystyczny sposób ludobójstwo na Wołyniu dokonane przez UPA. 

Gość podkreślił, że  dzięki widowisku, wiedza o wydarzeniach na Wołyniu rozpowszechniła się w całym kraju i przyczyniła się do przełamania dotychczasowej zmowy milczenia. Wydarzenie to było inspiracją dla Wojciecha Smażowskiego do nakręcenia filmu „Wołyń”. Podsumował, iż rok 2013 stał się przełomowy dla podnoszenia prawdy o ludobójstwie dokonywanym przez UPA na Polakach i innych narodach.


Małgorzata Świetlicka

Odnosząc się do książki i swoich rodzinnych tradycji zauważył, że żył w cieniu rzezi wołyńskiej przez całe swoje życie. Opisując wydarzenia mające miejsce na Wołyniu w dniu 11 lipca 1943 r. przypomniał, że ukraińscy nacjonaliści zaatakowali Polaków w domach i kościołach. W jednym z takich kościołów w Kisielinie, rodzinnej miejscowości autora, znajdowali się jego rodzice. Ocalili życie dzięki temu, że wraz z kilkunastoma osobami schronili się w murowanej plebanii. Stamtąd przez wiele godzin odpierali ataki Ukraińców. Niestety jeden z granatów wrzuconych przez atakujących pozbawił Włodzimierza Dębskiego nogi. 


Anna Jurksztowicz

Zginęło wówczas okrutną śmiercią kilkudziesięciu Polaków. To tragiczne miejsce dało początek przyszłej miłości rodziców Krzesimira Dębskiego. Znamienne, że rodzice autora uratowali się później dzięki pomocy ukraińskiej rodziny Parfeniuków. Tyle szczęścia nie mieli jednak dziadkowie K. Dębskiego zostali uprowadzeni i ślad po nich zaginął. Do dzisiaj nie jest znane miejsce ich pochówku. Byli oni osobami obdarzonymi dużym szacunkiem w swoim środowisku. Dziadek Leopold, był lekarzem, który wielokrotnie leczył za darmo Ukraińców. Korzystali też oni przez wiele lat z jego przydomowej studni. To zgodne współżycie go nie uchroniło, to właśnie z ich rąk najbliższych ukraińskich sąsiadów, zginął wraz z żoną, która była pielęgniarką i położną udzielająca również częstej pomocy ukraińskiej społeczności. 


Spotkanie w Hobbitówie od lewej Anna Jurksztowicz, Mirosław majkowski, Małgorzata Dachnowicz, Andrzej Zapałowski
Mimo tego autor wspomina nielicznych Ukraińców, którzy okazali pomoc Polakom. Przemyski gość nie poprzestał wyłącznie na  historii swojej rodziny. Odniósł się do szeroko do historii  przybliżając uczestnikom spotkania chronologię wydarzeń na Wołyniu i Kresach. Opisał  przy tym politykę państwa Polskiego wobec Ukraińców w II RP, odnosząc się jednocześnie do różnych zarzutów stawianych przez Ukraińców:  „Na Wołyniu było 16% Polaków. Po I wojnie światowej, ziemie na Wołyniu otrzymało ok. 5 tys. zasłużonych dla państwa Polaków. Ale taki sam przydział otrzymało ok. 15 tys. Ukraińców (Rusinów). Jeżeli w II Rzeczpospolitej istniało ponad 60 gazet wydawanych po ukraińsku, to gdzie były represje?…”

Odniósł się także do dzisiejszej rzeczywistości na Ukrainie. Podkreślił, że napisana przez niego książka ukazuje także niechęć Ukraińców do rozmowy o rzezi. Przyznał, że unikają oni tego tematu lub przedstawiają go w sposób fałszywy. Dodał, że on sam, od lat przyjmując niejako spuściznę po ojcu, sprzeciwia się relatywizowaniu i zakłamywaniu historii Wołynia.
Krzesimir Dębski odwiedził Przemyśl pomimo poważnej kontuzji: złamanej ręki i uszkodzonego żebra. Z tej przyczyny  towarzyszyła gościowi żona Anna Jurksztowicz.  

Dzięki czemu, uczestników spotkania czekała niezwykła niespodzianka. Kończąc swój wykład, Krzesimir Dębski  nie odmówił sobie przyjemności zagrania na fortepianie i śpiewania wraz z małżonką.  Anna Jurksztowicz  zaśpiewała dwa utwory „Na dobre i na złe” oraz „Dumkę na dwa serca”. Występ wzbudził gorący aplauz publiczności i gromkie brawa. Miłym akcentem było wręczenie  gościowi  własnoręcznie wykonanego portretu artysty przez Eliasza Dyrowa. Spotkanie z Krzesimirem Dębskim odbiło się dużym echem nie tylko w Przemyślu, ale też i we Lwowie. Stało się to za sprawą  Marii Pyż ze Lwowa, która przeprowadziła rozmowę z Krzeimirem Dębskim. Maria Pyż jest polską dziennikarkę ze Lwowa i  Redaktorem Polskiego Radia Lwów.

Na zakończenie dnia Krzesimir Dębski wraz z małżonką odwiedził krzywiecką Hobbitówę i jej nietuzinkowego gospodarza Bogdana Pękalskiego, gdzie wraz z działaczami Wspólnoty Samorządowej Doliny Sanu podejmowali z tradycyjną staropolską gościnnością czym mieli wspaniałych gości.

Janusz Dachnowicz 
  



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dwór w Nienadowej. Spojrzenie w przeszłość

Dwór w Nienadowej. Spojrzenie w przeszłość Nienadowa le ż y w gminie Dubiecko w Powiecie Przemyskim na trasie Przemy ś l - Dynów. Do dworu dojedziemy skr ę caj ą c na skrzy ż owaniu w Nienadowej w kierunku Birczy. Po przejechaniu oko ł o 100 metrów zauwa ż ymy zabudowania dworu.

Dwór w Hadlach Szklarskich - Spojrzenie w przeszłość.

Usytuowany w Powiecie Przeworskim, w gminie Jawornik Polski. Leży nad rzeką Mleczką.  Z kart historii dworu.  Został zbudowany na przełomie XIX i XX wieku. Usytuowany z dala od wsi. Obiekt murowany o rozbudowanej bryle, położony w obrębie ogrodów krajobrazowych. Rozplanowane one zostały w wieku XVIII i przebudowane na przełomie XIX/XX w. Zachowane są również założenia ziemne o charakterze obronnym.

Zamek w Węgierce. Spojrzenie w przeszłość.

Węgierka położona jest około 15 km od Jarosławia, przed Pruchnikiem.   Coraz bardziej ruchliwa droga w Bieszczady i ciekawa rzeźba terenu (okoliczne wzniesienia porośnięte pięknymi bukowo-jodłowymi lasami) przyciągają turystów. Dojechać możemy samochodem kub autobusem z Jarosławia w kierunku Pruchnika, także z Przemyśla przez Żurawicę. Warto też dotrzeć do zamku rowerem. Ruiny zamku znajdują się w pobliżu szosy, za skrzyżowaniem dróg: Jarosław, Żurawica, Pruchnik, nad niewielkim potokiem stanowiącym dopływ rzeki Mleczki. W lecie ruiny zamku zasłania gęsto porośnięta zieleń,   gdzie w oddali zobaczymy majestatyczne mury kamiennej baszty.