Przejdź do głównej zawartości

Kościół rzymsko-katolicki w Piątkowej.


Piątkowa – wieś położona w województwie podkarpackim, w powiecie przemyskim, w gminie Dubiecko. Leży na Pogórzu Przemyskim nad rzeczką Jawornik, prawobrzeżnym dopływem Sanu. Jadąc od strony Dubiecka w kierunku Jawornika Ruskiego po prawej stronie drogi na odsłoniętym wzgórzu mijamy malowniczo usytuowany murowany kościółek z wysoką więżą, przylegającą do jego bryły. Budowę kościoła rozpoczęto w latach 30. XX w. Budowa świątyni w Piątkowej stała się przyczyną ostrego starcia na łamach ówczesnej prasy polskiej i ukraińskiej. Bardzo interesujące fragmenty cytowane są   w broszurze "Żyj Pracówko!”. Wierszowana kronika-szopka osnuta na tle budowy kościoła i szkoły polskiej w Piątkowej-Pracówka. Znajdziemy tam głosy strony ukraińskiej, wypowiedzi księdza proboszcza Franciszka Stańko, ukazujące kulisy budowy świątyni rzymsko-katolickiej w Piątkowej, miejscowe stosunki polsko - ukraińskie. Broszura zawiera także relacje z placu budowy, ukazuje osoby w nią zaangażowane. Poniżej obszerne fragmenty tej niezwykle ciekawej książeczki. 
Redakcja.


„Najłaskawszy nasz Dobrodzieju!
Pokornie narzucamy się z naszą książeczką, t.j. "Żyj
Pracówko”
Jest to wierszowana kronika podjętych prac
w Piqtkowej-Pracówka, ujęta
w formie szopki z dodaniem sprawozdania.
Prosimy przyjąć ową broszurkę, nie dla jej, może jakiejś
wartości literackiej, ale dla łaskawego zaznajomienia się: jak
gdzie i na co został zużyty pieniądz najłaskawiej nam w swoim
czasie przysłany.
Forma szopki
- to zlepek wierszyków pochodzących prze-
ważnie od ludzi prostych, których jedynym wykształceniem, jest
wdzięczne serce umiejące ocenić szlachetną życzliwość w potrzebie
im okazaną.
Dochód ze sprzedaży tych książeczek przeznaczony na do-
kończenie budowy kościoła i spłat długów, których jest jeszcze
2,500 z/.
Dobrowolne ofiary prosimy wpłacić załączonym blankietem
P. K. O. Nr. 506.987.
Łaskawym Ofiarodawcom-Dobrodziejom za każdy datek
choćby tylko za druk i zwrot opłaty pocztowej (.50 gr,). składamy.
najserdeczniejsze "Bóg zapłać!”.
                                                                                   Komitet


Słowo Wstępne
„ (…) Cale życie katolika, a zatym i Polaka jak najściślej związane jest
z kościołem, bo od kościoła się zaczyna i na kościele się kończy.
- Brak kościoła dla Polaka, to prawdziwa tragedia i katastrofa w życiu jego.    Ta tragedia gwałtownego tłumienia w sobie uczuć pobożności jedynie
z braku kościoła powtarza się niemal codziennie w calej Małopolsce Wschodniej, a zwłaszcza wzdłuż Podkarpacia i zaczęła się od chwili, kiedy
greko-katolika zaczęto utożsamiać z Ukraincem, od kiedy w cerkwiach zaczęła się nacjonalna polityka i od kiedy zaczęto gwałtownie przerabiać polaków na greko-katolików. Przerobienie to bardzo łatwo idzie, bo przecież tu chodzi o samą metrykę. - Ochrzczono dziecko w cerkwi
- zatym jest obrządku grecko-katolickiego i gdy dojdzie do lat szkolnych musi chodzić na religię takiego obrządku w jakim zostało ochrzczone. - I tutaj zaczyna się dalsza część tragedii, bo dziecko jakkolwiek ochrzczone w cerkwi, to przecież wychowane przez matkę polkę, umie pacierz tylko polski.
- Ale wystarczy kilka lat takiej roboty, to z Polaków, choćby nawet w takiej miejscowości jak Piątkowa - tylko ślad zostaje, którym są nazwiska jak: Króle, Brożyny, Czarnoty, Dziadki, Kostki itp., świadczące o ich pochodzeniu.
Mówiąc o kościele trudno nie wspomnieć o szkoIe z ktorą prawie ta sarna historia.
- Nauczycielstwo, a zwłaszcza stanowiska kierownicze obsadzone zagorzałymi Ukraińcami, którzy w ogóle po polsku nie rozmawiają, a tym bardziej nie uczą, bo "dla kilkoro polskich dityj ne opłatyt sia po polsku uczyty".
- A za to dużo si? mówi dzieciom 0 "Lachach" i "worohach"
a szczególnie o „Ukrainie" i "Ukraińcach", których podobno na świecie ma być "sorok milionow" (40 milionów)?
 Z udzielaniem religii rzymsko-katolickiej jest ogromnie trudno, gdyż ksiądz polski mieszka zwyczajnie bardzo daleko i przeważnie w tych stronach
jest tak biedny, że na własne konie go niestać. To też chcąc się dostać do szkoły musi chodzić pieszo nieraz do 10 km w jednią stronę. Jeżeli ksiądz polski jest młody i zdrowy, to daje sobie jakoś radę, ale gorsza
rzecz, jeżeli niema się zdrowia, a poza księdzem nikt inny o te sprawy się nie zatroszczy. Wtedy wszystko ginie i to bezpowrotnie.W takich warunkach zastałem Piątkowę, obejmując parafię: Tarnawka po chorym księdzu Janie, Twarogu w r. 1935. Ks. Twaróg dzielny pracownik, ale żyjąc w ciężkich warunkach nabawił się choroby, z której daremnie przez 18 lat się leczył, a tymczasem ,,susidy" nieźle gospodarzyli. W Piątkowej w szkole za-
stalem troje tylko dzieci polskich, które tylko podstępem udało mi się ująć, bo już były "dobrze" nastawione do polskiego księdza. Rzecz jasna, chcąc się jakoś solidaryzować musiałem z początku uczyć po rusku, bo
z polskim językiem było trochę ciężko. Nie było się czemu i dziwić. Nauczycielstwo Zakłyńscy języka polskiego nie uznawali. A gdy po miesiącu nauki, na akademii "Tygodnia Szkoły” w Piątkowej zachęciłem dzieci do uczenia się także po polsku, bo to im będzie potrzebne, to zrobil się taki gwałt, że zdawało się, że mnie ukamienują. - "My majemo konstytucju". „Konstytucja gwarantuje nam wsilakie prawa", "kożdyj uriadnik polskij
musyt' znaty po ukrainski itp.- To samo potem podniosła prasa ukraińska zwłaszcza "Ukrainskyj Beskyd” godząc w polskiego księdza z całych sił.
Akadernia "Tygodnia Szkoly" i prasowe napaści przynagliły mnie do zrealizowania myśli budowy kościoła w tym miejscu.
- Budzi się we mnie jakiś zapał czy zaciętość z poczucia doznawanych krzywd. To sarno uczucie budziło się u innych, zwłaszcza u kolonistów, osiadłych tu na rozparcelowanym folwarku Pracówka.
To też budowa kościoła była postanowiona nieodwołalnie, Ale
- mój Boże! - jakżeż tu budować? Mazury biedacy, bo jeszcze i sami nie zdołali się rozbudować, a innym zruszczonym obojętnem było, czy kościół czy cerkiew. - W kasie tylko 15 złotych i 35
groszy, a przytem ja sam wcale niebogaty, bo jako wikary birczański, obejmując parafię Tarnawka, poza książkami i ubraniem nie miałem nic, a przecież potrzebne było i naczynie kuchenne i jakieś narzędzia rolnicze, nie mówiąc już o jakimś żywym inwentarzu. Jednakże od powziętego zamiaru już nic nie mogło mnie odwieść, mimo, ze czasami naprawdę bylem w nędzy, do której się nie przyznawałem, aby tylko nie odbierać otuchy i zapału innym.
- W pierwszej chwili mieliśmy budować zwyczajną szopkę. Z oszwarów z krzyżem na facjacie, potem powstała myśl budowy kościoła prawdziwego
z drzewa z wieżą nawet wysoką, a wreszcie na wniosek starosty dobromilskiego Pana Libuchy, postanowiliśmy budować murowa-
ny. Zamierzając wznieść taką budowę piękną i drogą, bo obliczoną  na 26 tysięcy złotych, należało przede wszystkim rozglądać się za jakimś protektorem czy fundatorem (…)”.

Ks Stańko Franciszek
Piątkowa Pracówka
W Święto Matki Boskiej Gromnicznej
1939 

Jeszcze w sprawie Piątkowej
„Ukrainskyj Beskyd“ w Nr. 47 1937 r. umieścił ciekawą notatkę o „Panbogu ukraińskim i polskim". — Słowa te są przekręcone ze zdania : „Nie ma dwóch bogów  polski i ruski, ale jest jeden Bóg, jeden Chrystus, a my wszyscy bracia w Chrystusie". Zdanie to wypowiedziałem swego czasu na akademii „Tygodnia szkoły" w Piątkowej. — Przekręcenie tego zdania i tendencja aż nadto są widoczne, że nie pochodzą ze źródeł katolickich, chociaż od katolików niby gorliwych o sprawy „Hospoda Isusa Chrysta". 
Ponieważ ta notatka dotyczy Piątkowej, obecnie nieco osławionej, więc nie od rzeczy będzie, jeśli się coś o niej napiszę. Piątkowa — wieś ogromna położona w górzystym powiecie dobromilskim była dawniej więcej polską niż ruską i należała do parafii Babice n. S. Czyli, że mieszkańcy Piątkowej do kościoła parafialnego mieli niedużo tylko 20 km, w dodatku jeszcze przez San, na którym czasami i mostu nie było. Do innych kościołów jak: Borownica, Dylągowa, Bircza, odległość prawie ta sama. — Taką więc drogę musieli odbyć rodzice z nowonarodzonym dzieckiem, chcąc je w kościele ochrzcić. Jeżeli to było w lecie, dzień dłuższy i drogi lepsze, wychodzili dodnia, a na wieczór w sam raz byli już z powrotem. Gorsza sprawa była w zimie. Drogi i ścieżki zawiane, a nadto nie zawsze znalazła się ciepła odzież. Ludzie jak zwyczajnie po wsiach, pobożni bardzo, byliby popadli w rozpacz, gdyby nie wielka życzliwość ruskich Jegomościów: „Odna wira, oden Boh". Istotnie trudno temu zaprzeczyć, przecież tu zachodzi tylko różnica co do obrządku. I szli Polacy do cerkwi, modlili się po polsku, bo po rusku nie umieli, a dzieci z konieczności chrzcili w cerkwi na : Wasylów, Iwanów, Osypów, Jerochtejów, Feśki, Małanki i Parańki. — Do imion musiały być dostosowane też nazwiska: Młynarskyj (Młynarski), Konarskyj (Konarski), Bodnar (Bednarz), Kril (Król), Horodeckyj (Gródecki), Sływiak (Śliwiak), Strus (Struś), Dziadyk (Dziadek), Kostyk (Kostek), liczba mnoga : Dziadyki, Kostyki, Płeczeń (Plecień) i. t. p. Sokoły, Czarnoty, Perlaki, Brożyny. 
Rodziny polskie w Piątkowej poczęły znikać z każdym rokiem i to bardzo szybko. Zaczęło się od znoszenia świąt w obrządku rzym. katol. bo to: „Odna wira". Chorzy też doznawali tej życzliwej opieki duszpasterskiej, ale jeżeli taki chory wyzdrowiał, już mu nie wolno było w kościele spowiadać się, a tym bardziej komunikować.
W takich warunkach w czasie wojny powstaje w Tarnawce rzym. kat. ekspozytura, do której prócz Piątkowej, mimo wszystko bardzo odległej, przyłączono też Iskań. Ta sprawa uratowała Tarnawkę, ale też biedny ks. administrator stał się przedmiotem różnych ataków, tak że z całym spokojem sumienia swego, mógł do siebie zastosować te słowa: „Muczenyk za wiru".  Jeżeli chodzi o liczebność dusz rzym. kat. w Piątkowej, to prócz tych „8 rodyn“, o których wspomina „Ukr. Besk." jest jeszcze 435 dusz rzym.-katol., prócz tych, których metryki nielegalne są zatrzymane w urzędach paraf. ob. gr. katol. 
Przez rozparcelowanie folwarku Pracówka, uzyskała Piątkowa nowych osadników, czystych Mazurów, nie znających języka ruskiego. Do cerkwi jednak chodzili na nabożeństwa, mimo, że w kazaniach nie wszystko rozumieli. I to może szczęściem dla nich było. Bo mogłoby się zdarzyć, że usłyszeliby coś z polityki „protyw Lachom“ , albo takie słowa : „Kosteł — to nasza maczucha; jak wy śmijte pomahaty“ ! (Chodziło o zwózkę kamienia i piasku na kościół). „Wysia Boha widrikajity" (t.z.n. ci, którzy chodzą na nabożeństwa do kościoła). „Szczowy za rodyczi?! — waszi dity howoriat: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". 
Ale w cerkwi nie zawsze i wszystko można powiedzieć, bo na przeszkodzie stoi: sanctitas loci. Toteż w takim wypadku używa się czasami Czytelni Proświty: „Kulą jeho“ (polskiego księdza) „jak pryjde do d’ityj“ (t. zn. do szkoły). Skoro jednak pobożni Rusini nie tylko, że nie porwali na księdza polskiego żadnej kuli, ale z tym większym szacunkiem doń poczęli się odnosić i w budowie kościoła, jako Domu Bożego, pomagać, w tedy posypały się w Czytelni Proświty pod adresem księdza polskiego potworne oszczerstwa, jakoby zagrażał życiu księżom ruskim . O tych sprawach, tak bardzo przykrych, byłbym nie pisał nigdy, ale zaczepiony muszę odpowiedzieć, bo tego domaga się opinia publiczna (Vide „Gazeta Kościelna" Nr. 47). Tak samo muszę zaznaczyć, że kłamstwem jest też i to, co podaje „Ukr. Besk .“ , jakoby cerkiew w Piątkowej miała być tak „prostora", że może też pomieścić i miejscowych rzym .-katolików. Gdyby tak było, to Rusini nie zrywaliby się już od 15 lat do budowy cerkwi. Tą nieudatną reklamą „wid swoich", „parafijany" nie bardzo się ucieszyli. Na wiosnę w ub. roku, Rusini widząc, że miejscowi Polacy naprawdę zabierają się do budowy kościoła, chcieli też budować cerkiew, nawet miejsce splantowali. Ale im powiedziano, że: „Lachom kosteł rząd buduje, a my sami takoji katedry ne wystawymo", i najspokojniej w świecie, zaczęto zwozić materiał budowlany aż na dwie Czytelnie Proświty naraz, które mają czy miały powstać dlatego: „Szczoby naszi ne perechodyły". Pogłoska o tym, jakoby rząd budował ten kościół też jest czystym wymysłem i niepotrzebnym mydleniem oczu ludziom. Nie zaprzeczam, że do władz i urzędów zwracaliśmy się o pomoc n. p. do P. Z. U. W. we Lwowie o pożyczkę 2 tys. złotych na blachę. Podanie wnieśliśmy 3. VIII. a do dzisiaj nawet odpowiedzi nie mamy mimo, że od dwu tygodni należałoby zacząć roboty blacharskie, bo mury nie nakryte niszczeją. O zatwierdzenie planów 3 razy jeździłem do Lwowa i mimo braku pieniędzy musiało się zrobić takie plany, jakie przez władze były wymagane. Na zatwierdzenie książeczki kwestarskiej, także czekaliśmy 6 miesięcy. Na razie tyle „Ukraińskiemu Beskydowi" miałbym odpowiedzieć. Gdyby natomiast zachodziła potrzeba, mogę napisać i więcej, ale radziłbym dać spokój, bo taka walka nigdy nic dobrego nie przyniesie, chyba tylko zgorszenie dla wiernych, a radość dla niekatolików i wrogów katolicyzmu”. 

Tarnawka . Ks. Stańko Fr. Admin. W Tarnawce


Słowo objaśnienia o folwarku Pracówka

Piękny i duży ten folwark należał do właściciela J.W.P. Loeflera, wielkiego Polaka i gorliwego katolika. Pamięć jego jeszcze dziś z wielką  czcią się wspomina. Niedawno otrzymałem z Gorlic od tamtejszego księdza ofiarę na kościół z miłym dopiskiem, poświęconym pamięci właśnie tego dobrego człowieka, tak tragicznie zmarłego. Pana Loeflera nie znalem, chyba tylko
z opowiadań Ks. Gromady, jubilata z Borownicy. Jego dziełem
prawdopodobnie była obecna kapliczka na Pracówce, poczqtkowo szczupła a potem rozszerzona przez Ks. Legęzę Ludwika, proboszcza
w Dylągowej. Jego dzielem byłby tu kościółek, gdyby nie przedwczesna smierć i całkowita rujnacja majątkowa, której bezpośrednim
sprawcą byt zarządca folwarku, niestety żyd. O szlachetnych ludziach wiemy, ze mają dobre serce, z którego pochodzi owa szlachetność, oparta
bezsprzecznie na miłości Boga i bliźniego. Takim był s. p. Loefler. Sam był szlachetnym i dlatego tę szlachetność widział w każdym człowieku, bez względu na jego stan, pochodzenie i wyznanie. Ta bezwzględna  ufność pokładana we wszystkich ludziach - jego najwyższy błąd - stała się później tragedią okropną w jego życiu, przyprawiającą go smierć, a przed tym o stratę całego majątku.Jak wynika z opowiadań, dziedzic Loefler, przyjął na zarządcę dóbr jakiegoś żyda, który bardzo prędko wkradł się w laski swego pana, darzącego go największym zaufaniem.- Jednakże żydek wnet i to
okropnie nadużył tego zaufania. Bez wiedzy bowiem swego pana, wziął pewne i duże zobowiązania, podpisujac weksle na ogromną sumę, którą potem nagle trzeba by to spłacić. Szybko nastąpiły protesty, skargi,
sekwestracja, parcelacja i sprzedaż, a raczej bezlitosne zagarnięcie ziemi przez żydów, jako posiadaczy weksla. Dla Loeflera cios ten był nad wyraz bolesny. Ta ziemia to przecież była polową jego duszy i serca.To też widząc jak ostatnią skibę ziemi krają i parcelują padł bez ducha na tę ziemię którą tak ukochał. Zabrali mu ziemię, ale zabrali mu tez i życie. - Oto krótka historia Pracówki i jej właściciela. Niebawem część ziemi tej żydzi odsprzedali innym, z pośród których szczęśliwym nabywcą był burmistrz z Birczy Ludwik Keyha, który nabył tej ziemi 100 morgów. Jednakże  po pewnym czasie i ten sprzedał nabyty grunt, ale już bardziej szczęśliwie, bo osadnikom polskim, przybyłym przeważnie z Futomy i Harty”.

X. Stańko Franciszek

Żyj Pracówko! : wierszowana kronika-szopka osnuta na tle budowy kościoła i szkoły polskiej w Piątkowej–Pracówka za czas 1935-1938. Wydawca: Komitet Budowy Kościoła w Piątkowej-Pracówka. Współtwórca: Kucharski, Leon (zebr. i uzup.) Wydana w Przemyślu w 1939 r.

Ksiądz Stańko Franciszek ur. 9 marca 1903 r. w Chałupkach  Medyckich. 
Zginął 29 czerwca 1941 r. w Równem koło Drohobycza zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich podczas wycofywania się wojsk rosyjskich po ataku Niemiec.


Koniec części pierwszej.
Opracował Janusz Dachnowicz

Żródło: Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Rzeszowie
Sygnatura oryginału: RD-3952

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dwór w Nienadowej. Spojrzenie w przeszłość

Dwór w Nienadowej. Spojrzenie w przeszłość Nienadowa le ż y w gminie Dubiecko w Powiecie Przemyskim na trasie Przemy ś l - Dynów. Do dworu dojedziemy skr ę caj ą c na skrzy ż owaniu w Nienadowej w kierunku Birczy. Po przejechaniu oko ł o 100 metrów zauwa ż ymy zabudowania dworu.

Dwór w Hadlach Szklarskich - Spojrzenie w przeszłość.

Usytuowany w Powiecie Przeworskim, w gminie Jawornik Polski. Leży nad rzeką Mleczką.  Z kart historii dworu.  Został zbudowany na przełomie XIX i XX wieku. Usytuowany z dala od wsi. Obiekt murowany o rozbudowanej bryle, położony w obrębie ogrodów krajobrazowych. Rozplanowane one zostały w wieku XVIII i przebudowane na przełomie XIX/XX w. Zachowane są również założenia ziemne o charakterze obronnym.

Zamek w Węgierce. Spojrzenie w przeszłość.

Węgierka położona jest około 15 km od Jarosławia, przed Pruchnikiem.   Coraz bardziej ruchliwa droga w Bieszczady i ciekawa rzeźba terenu (okoliczne wzniesienia porośnięte pięknymi bukowo-jodłowymi lasami) przyciągają turystów. Dojechać możemy samochodem kub autobusem z Jarosławia w kierunku Pruchnika, także z Przemyśla przez Żurawicę. Warto też dotrzeć do zamku rowerem. Ruiny zamku znajdują się w pobliżu szosy, za skrzyżowaniem dróg: Jarosław, Żurawica, Pruchnik, nad niewielkim potokiem stanowiącym dopływ rzeki Mleczki. W lecie ruiny zamku zasłania gęsto porośnięta zieleń,   gdzie w oddali zobaczymy majestatyczne mury kamiennej baszty.